A imię jego opór

Jego życiem kierował opór. Krzysztof nie wiedział o tym aż do skończenia 45-ego roku życia. Wtedy od żony w urodzinowym prezencie dostał karnet na spotkania ze mną. Żona nie mogła już dłużej znieść jego narzekania, marudzenia, wciąż zasępionej miny i czarnowidztwa. A najbardziej nie mogła znieść, jak wciąż zerkał po ‘cudzych ogródkach’ i porównywał swoje życie do innych. Rzecz jasna, w swoim umyśle stał po stronie mniej ‘uprzywilejowanego’ przez los. Na pierwszym spotkaniu opowiadał o kłótniach pomiędzy rodzicami, kłótniach wśród których spędził dzieciństwo, o porównywaniu do mądrzejszych kolegów, o tym jak nie miał swojego kąta, bo musiał dzielić pokój z młodszym rodzeństwem. Uśmiechał się, kiedy mówił o zabawach ‘na trzepaku’, gdzie osiedlowe dzieciaki spędzały popołudnia i o kluczach na szyi, które nosił całe dzieciństwo, bo wracając ze szkoły dom był cichy i pusty, a on miał wtedy czas na ulubione książki. Pamiętał obraz paska, który ojciec zdejmował zawsze kiedy pijany wracał do domu, a mały Krzysiu jeszcze nie spał. Chował się przed tym paskiem gdzie tylko mógł, czasem pół nocy czuwał ukryty na niewielkiej przestrzeni pod łóżkiem, do czasu kiedy usłyszał głośne chrapanie ojca. Ojciec nie wiedział, że karał go za to, że dziecko czekało na bezpieczny powrót ojca do późnej nocy, by upewnić się że pijanego nikt po drodze nie napadł, nie okradł, że nie przewrócił się na jakimś wystającym chodniku. Krzysztof pamiętał kpiny kolegów, bo zdarzało się, że nosił ubrania do starszych kuzynach, a na lekcjach przysypiał po tych skulonych nocach spędzonych na niewielkiej, zimnej przestrzeni pod łóżkiem. Pamiętał wiele trudnych obrazów i sytuacji, choć jego dziadek powtarzał tak wiele razy, że pokolenia ‘po wojnie’ mają wszystkiego w bród i żyją ‘jak pączki w maśle’. On wtedy kiwał głową i udawał, że rozumie te słowa. A coraz bardziej mieszkało w nim poczucie wstydu, złość i strach, pragnienie tego czego nie miał, a co widział u innych. I poczucie winy, że to z nim ‘coś jest nie tak’. A pod tymi wszystkimi emocjami pielęgnował w sobie skrzętnie opór. Nie wiedział wtedy, że jest na dobrej ścieżce, by nie móc spełnić swoich marzeń. Przez tak wiele tak tkwił w oporze przed byciem szczęśliwym, spełnionym, przed życiem w pełnym dobrobycie i dobrym zdrowiu... Starał się, próbował, ale w samo ‘staranie’ wkładał tak wiele sił i energii, że poświęcił temu witalną część życia. Nie wiedział wtedy jeszcze, że określenie ‘starać się’ etymologicznie wywodzi się od: ‘starzeć od trosk, zgryzot’ (!). A on się tak bardzo starał, i dopiero w rozmowie ze mną dotarło do niego, że z każdym kolejnym bezowocnym staraniem oddawał fragment życiowej energii i podchodził do życia coraz bardziej jak starzec, a nie człowiek w rozkwicie lat. Hodował w sobie opór jak bluszcz, który niepostrzeżenie, ale trwale oplatał każdą komórkę i trzymał w jednym miejscu, nie pozwalając nawet na krok ruszyć do przodu. Odmawiał sobie prawa do szczęścia, bo tłumiąc emocje wstydu, żalu, strachu, złości i przede wszystkim - poczucia winy, wciąż tkwił w roli ofiary, myślał o sobie jako ‘niegodnym’, niezasługującym na spełnienie i dobrobyt. Krzywdził siebie, uważając że inni mają prawo do cieszenia się życiem, dobrami, dobrym zdrowiem, a on nie. Kto mu zakazał tego prawa? On sam. Nawet jeśli nie był tego świadomy i nie zdawał sobie z tego sprawy. Pozwalał, by bluszcz oplatał coraz ciaśniej jego przestrzeń i kierował jego życiem. I rósł opór przed spełnieniem. Im bardziej coś robił ‘na siłę’, tym mniejsze były efekty, a w środku narastały rozczarowanie, niechęć i żal.

Kiedy rozpoczęłam z nim pracę terapeutyczną, był smutnym zgarbionym człowiekiem. Wydawał się tkwić w aurze szarości, która kierowała jego wzrok tylko na betonowe ściany, od których symbolicznie się odbijał. Kiedyś powiedział mi, że nie chciało mu się żyć, bo co to za życie, taka egzystencja… To było jednak przed jego przebudzeniem, które powinnam nazwać ponownymi narodzinami, bo to wtedy po raz drugi uczył się oddychać. Tym razem świadomie, całym sobą. Ta droga nie była szybką, gładką autostradą z bajkowymi widokami, to była wyboista droga zbudowana z ziemi, piachu i żwiru, które naniosło życie. Czasem mnóstwa śmiechu, czasem sentymentalnych wspomnień, które wybierał umysł, czasem z łez i goryczy. Bez wygodnej kozetki i poduszki pod głową. Prawdziwa do końca. Przejście tylko takiej drogi w wewnętrznej prawdzie mogło przynieść trwałą i cudowną przemianę. Opór zaczął puszczać wraz z każdą uwalnianą emocją oraz napięciem, żegnającym powoli kolejne mięśnie i całe ciało. Wystarczył właściwy dotyk umysłu i przestrzeni duszy. Tylko tyle i aż tyle. Kiedy na jednym ze spotkań zobaczyłam jego rozluźnioną uśmiechem twarz, umysł zaczął włączać coraz piękniejsze widoki z gładkiej autostrady. Sukces .

- Wiesz, kiedy do ciebie trafiłem, nie miałem w sobie wiary. Byłem w ogromnej potrzebie, gdzieś na dnie, chciałem zmian, ale nie wierzyłem w nie. Pewnie nawet się ich bałem… I potem nagle coś zaczęło puszczać i zmieniać się. Poczułem, że w końcu zaczynam płynąć z nurtem rzeki, a nie wciąż ‘pod prąd’. Odpuściła konieczność walki dosłownie o wszystko, jakbym nagle przestał się ze sobą boksować. A kiedy usłyszałem twoje słowa, że poczucie wstydu, żal i strach będą rządzić moim życiem tylko wtedy, kiedy dam im do tego prawo…, to jakbym poczuł to całym sobą. To było dziwne, jak ponowne narodziny, na które byłem gotowy – przyznał.

Napisał do mnie jakiś czas później, że jedzie z żoną w podróż poślubną, w którą wybierali się od wielu lat. Wcześniej wciąż coś stało na przeszkodzie, a teraz szef zaproponował mu awans, urząd zwrócił jakiś zaległy nadpłacony podatek i w końcu mają opiekę do dzieci na czas wyjazdu. A wcześniej skończył przebudowę garażu, by móc zrobić tam swoją pracownię, chociaż zwlekał z tym kilka lat… I wszystko się układa, bez presji i bez oporu. Świadomie otrzymane metody i wskazówki stosuje właściwie w swoim życiu. On już jest człowiekiem sukcesu. Wie, że to on kieruje swoim życiem, a nie odwrotnie.

Autor: Agnieszka Wykrota – Przysiwek

Hipnoterapeutka, Terapeutka, Specjalistka Metod Naturalnych, Cellular Healing Academy

 

fot. internet

Doktor | Anioł - Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024
Powered by Quick.Cms | Webmaster by Zakładanie stron