Wybierasz moc czy potęgę? Rzecz o relacjach.
Czy zwróciliście uwagę, jak wiele dość niskiej energii można odczuć ostatnimi czasy w relacjach międzyludzkich? Rzecz jasna, nie chodzi o generalizowanie ani o to, jak bardzo zmienia się ludzkość pod wpływem rozwoju technologicznego, pozwalając na budowę wyrw emocjonalnych i stopniowe, wzajemne odsuwanie się od siebie. Chodzi dodatkowo o konkretną energię rozbicia i blokady w komunikacji.
Narastające problemy komunikacyjne w relacjach międzyludzkich obserwuję już od dłuższego czasu i na co dzień, także w mojej praktyce terapeutycznej. Nie zawsze chodzi o to, że ludzie się kłócą, spierają i dopuszczają do głosu emocje, które z kolei prowadzą do pęknięć energetycznych i rozbicia tego, co czasem przez wiele lat było spójne. Chodzi także o to, że ludzie ze sobą coraz mniej rozmawiają, a często w zasadzie nie rozmawiają. W rodzinie, w sklepie, na ulicy. Z jakąś zaskakująco dużą łatwością przychodzi zamykanie się na wzajemną komunikację, brak otwarcia na słuchanie innych, brak odpowiedzi, na ciszę... Zapominamy przy tym, że cisza też jest formą komunikacji. Nie, nie chodzi o „milczenie, które jest złotem”, ani "piękne milczenie", a o pustą ciszę, pozbawioną energii życia. Nie chodzi też o rutynę dnia codziennego. Zapominamy, że brak komunikacji też jest formą komunikacji, bo sporo o niej mówi - o podejściu do drugiej osoby i relacji, o jej traktowaniu, o szacunku lub jego braku... Wiele osób bywa zaskoczonych, kiedy nagle relacja się kończy, a jedna osoba znika z życia drugiej, mimo że była w nim obecna czasem kilkadziesiąt lat. A przecież nie sposób wymagać, by pozbawiona energii życia cisza przyniosła w relacji coś innego niż martwotę, a w konsekwencji szybszą lub powolną, energetyczną śmierć. Ten proces rzadko jest spektakularnie spontaniczny, a mimo wszystko ludzie wciąż bywają zaskoczeni rezultatem, jaki przynosi pusta cisza.
Wydaje się, że to zjawisko narasta wśród wielu osób - nie tylko młodzieży - niemal lawinowo. Jakbyśmy zapomnieli, że wszyscy jesteśmy częścią tego samego świata i połączeni w nieograniczonym polu kwantowym, mamy ze sobą związek. A mimo to, jedna osoba pozostaje jednostką - a przy wsparciu innych osób tworzy grupę. Jednostka to moc, grupa to potęga.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego dopuszczamy z taką łatwością do rozłamów energetycznych tam, gdzie powinno kwitnąć zrozumienie i otwarcie jeden na drugiego? Dlaczego zamykamy się na ludzi, także tych najbliższych? Jednym z powszechnie znanych czynników jest, wspomniany już, rozwój technologii. Bez oceniania postaw i zachowań, jedynie odwzorowując rzeczywistość… Przy rozmowie z drugim człowiekiem trzeba z reguły uruchomić na ileś zaawansowany proces myślowy, odpowiedzieć jemu lub sobie na ważne pytania, otworzyć się na posługiwanie zrozumiałym językiem mówionym i na słuchanie, na pojmowanie i procesowanie – a to też wymaga gotowości, pewnych nakładów starań i emocji. Przeglądanie telefonu jest z pewnością dużo łatwiejsze, mniej pracochłonne i prostsze w obsłudze (cokolwiek to nie znaczy ;). Czy aby powoli nie dajemy się zwariować temu wpływowi sztucznej inteligencji na nasze życie? Tej, która za nas pomyśli, policzy, odpowie, zaplanuje dzień i nasze emocje, nie będzie się czepiać ani kłócić, jak trzeba wrzuci kopiuj-wklej tam, gdzie trzeba, bo wydaje się, że myślenie coraz bardziej boli… I tym sposobem niepostrzeżenie, bliżej nam do nawiązania głębokiej relacji ze sztuczną inteligencją, niż prawdziwym człowiekiem.
Obserwuję również, jak wiele odpowiedzialności za wyjaławianie relacji pomiędzy ludźmi ponosi pandemia, może nawet najwięcej. Niby to powszechnie wiadomo, z dość dużą łatwością i elastycznością weszliśmy w role oddzielenia od innych ludzi, izolacji, co przerodziło się w paraliżujący niektórych, brak kontaktów społecznych i jeszcze większe otwarcie na życie w e-świecie. Pandemia dokonała dużego spustoszenia w ludzkiej przestrzeni emocjonalnej, psychosomatycznej, nie tylko fizycznej. A przy okazji przyniosła ze sobą jakąś dziwną energię gniewu, złości, przybijającego smutku, wewnętrznej udręki. Empatyczne osoby doskonale wiedzą o czym piszę, bo przejście suchą stopą przez czasy pandemii było szczególnym wyzwaniem również na płaszczyźnie energetycznej. Do tej pory zdarza się, że odprowadzam dusze osób, które nie wytrzymały psychicznego napięcia tego czasu i odeszły… Jak wiele z nich w poszukiwaniu ostoi bezpieczeństwa, stało się energetycznymi podczepami żyjących, pisałam w jednym z wcześniejszych postów. Nie skupiam się tu na kwestii związanej z wyborem doświadczeń przez dusze i na tym, że nic nie dzieje się „przypadkowo”, bo wiem doskonale, że każde doświadczenie służy konkretnej lekcji.
Spory międzyludzkie na bieżąco podsycają oczywiście także politycy i to, co wkracza wraz z informacjami ze wszystkich niemal szklanych ekranów. Określenia związane z „podziałami i skłóceniem rodzin” weszły już do kultowych powiedzeń i na dobre zagościły w skeczach kabaretowych. Tylko tam jest to do żartu, bo w życiu rozłam w rodzinie odbiera jej siłę i moc. Dokładnie tak, siłę i moc. Czy atom wciąż byłby stabilny, gdyby elektrony zaczęły krążyć chaotycznie w różne strony, bezładnie raz przybliżając się a raz oddalając od jądra? Podobnie jest z rodziną, jeśli członkowie oddalają się od jej rdzenia i zaczynają krążyć wyłącznie po własnych orbitach, to stabilność i moc działania słabnie. Wiedzą o tym doskonale członkowie społeczności plemiennych, klanowych czy kastowych, także wyznawcy religii o strukturalnej formie. Tam nadrzędną społeczną rolą rodziny, rodu czy klanu jest wzajemne wspieranie się jej członków, bez względu na osobiste animozje, czy różnice zdań. Członek rodziny idzie na studia - rada starszych rodu ustala, w jaki sposób złożą się na ten wydatek – po to, by w kolejnym roku można było wesprzeć w podobny sposób inną osobę z rodu. Ktoś chce kupić dom – ustalają, po ile należy się złożyć, by pokryć ten zakup, bez konieczności zaciągania bankowych kredytów. Przy kolejnym zakupie złożą się dla innej osoby, by po kolei wszyscy w rodzie mieli swoje domy i dobre wykształcenie etc. Oni wiedzą, że to do nich wróci i zamożność jednego stanie się zamożnością drugiego, dobry zawód jednego sprawi, że i inni przy tym skorzystają. Powtórzę, jednostka to moc, grupa to potęga. Tak budują swoją potęgę, bo wspierają się wzajemnie jako grupa. Działanie tak pragmatyczne, jak i praktyczne. Dzięki temu oni przez każdą burzę mogą przejść łatwiej i szybciej, nawet jeśli jest to burza zwana pandemią. A co z nami? Jak daleko zabierzemy ze sobą wszystkie ideologiczne spory polityczne, spory o szczepienia i inne egzystencjonalne tematy? Jak daleko zabierzemy nasze emocje? Czy warto budować pustą ciszę po tej stronie…? Nie wystarczy ta, która może czekać po odejściu? Wszelki rozłam burzy, nie tworzy. A na tym co zburzone, mogą skorzystać jedynie niskie energie. Oddala nas to od Światła. A tu i teraz oddala nad od wspólnych projektów, które moglibyśmy wprowadzić w życie jako rodzina, i jako ród.
W takim razie, co jeszcze mogło zaważyć w przestrzeni energetycznej, że tak wiele relacji na tym ucierpiało? Postanowiłam to sprawdzić. Po pierwsze, negatywne niskie energie, także (co podkreślam) energie zewnętrzne - i to nie wynik domysłów, tylko mojej weryfikacji. Po drugie, co może być dla niektórych pewnym zaskoczeniem a dla innych w ogóle - wszelkiego typu nałogi i uzależnienia, które dały o sobie znać w wyostrzonym kształcie w ostatnim czasie. One wpłynęły na stan relacji międzyludzkich. I emocje. Tu już chyba zaskoczenia nie ma. I znów, bez domysłów, a na podstawie mojej pracy badawczej. Strach. Niepokój. Panika. Dokładnie te trzy i w takiej kolejności. Te emocje same w sobie mają tak niewielki pokład energii, że nie niosą w sobie żadnego działania, może poza odruchem ucieczki. Stagnacja, bezruch, kompletne poddanie się i paraliż, także fizyczny. To brzmi jak skupiony w soczewce obraz pandemii i następstw w postaci pustej ciszy. W emocjach, które zawładnęły częścią społeczeństwa, nie ma ani działania, ani energii, ani życia. I w dosyć szybkim czasie przełożyło się to na relacje między ludźmi, jak kalka 1:1. Czy człowiek żyjący w strachu, lęku lub stanie paniki pamięta, że ma moc sprawczą w życiu? A kto mu ma o tym przypomnieć, jeśli osłabły relacje w jego życiu? Pusta cisza nie mówi, nie wspiera i nie wzmacnia. Pomyśl o tym następnym razem, zanim położysz się spać w poczuciu urazy, niewypowiedzianej złości, żalu lub gniewu albo zwykłego focha na osobę, z którą wiąże ciebie ważna relacja. Zanim położysz się spać w poczuciu pustej ciszy. Bo jako człowiek jesteś mocą. A jako ludzie jesteśmy potęgą.
Autor: Agnieszka Wykrota – Przysiwek
Terapeutka Uzdrawiania Duszy i Uzdrawiania Rodu, Life Coach
Fot. internet